wtorek, 9 kwietnia 2013

Love Like A Wind, cz. 3. OST.

Tytuł: Love like a wind.
Paring: Kaisoo
Rodzaj: Dramat
Długość: Three parts





Dzień zapowiadał się pięknie. Słońce zawisło wysoko na niebie, przedzierając się zadziornie przez firanę w jego pokoju. Przeciągnął się, ziewnął i przetarł oczy siadając na łóżku. Rozejrzał się i zawiesił wzrok na zegarku. Widząc, że ten wybija dopiero siódmą rano ucieszył się i postanowił choć raz zrobić Kyungsoo niespodziankę. Szybko się umył, przebrał i zszedł na dół kierując się od razu do kuchni. Otworzył lodówkę i dokładnie zaczął przeglądać jej zawartość. Nie był jakimś wybitnym kucharzem i wolał nie sprawdzać swoich umiejętności kulinarnych na Kyungsoo. Postanowił więc, że zrobi zdrowe, pożywne i kolorowe kanapki. Wyjął z lodówki pomidory, ogórki, sałatę, ser i szynkę. Poszukał też kilka rzodkiewek i szczypiorek. Wstawił wodę na herbatę i wziął się za robienie kanapek. Nucąc sobie pod nosem jedną  ze swoich ulubionych piosenek poruszał się po kuchni tanecznym krokiem. Nawet nie zauważył, kiedy D.O stanął w drzwiach kuchni i oparł się o ich framugę ramieniem. Kiedy właśnie robił półobrót po talerz na kanapki dojrzał stojącego w drzwiach bruneta i o mało nie wypuścił talerza z rąk.
- Wystraszyłeś mnie. – roześmiał się i podszedł do przyjaciela. Złapał go delikatnie za rękę i pociągnął w stronę  stołu. Odsunął mu krzesło i posadził na nim. Postawił talerz z kanapkami na środku stołu i zalał herbatę. – Mam nadzieję, że będzie Ci smakować.
- Na pewno, dziękuję. – uśmiechnął się i zabrał za jedzenie. – Poszedłbyś ze mną gdzieś dzisiaj?
- A gdzie? – spytał z uśmiechem Jongin pochłaniając kolejną kanapkę.
- Myślałem o… Wesołym miasteczku.. Zawsze chciałem do niego iść.. Albo marzyło mi się spróbować jazdy konno.
- Wesołe miasteczko? Chcesz tam dzisiaj iść? – Jongin spoważniał na chwilę. Czy to aby byłby dobry pomysł? W końcu to miejsce jest męczące… Zwątpił, czy jest ono odpowiednie właśnie dla jego ukochanego. Jednak po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że nie powinien mu zabraniać czegoś, o czym marzył. Chciał iść więc dobrze, pójdzie…
- Dobrze, możemy jechać dzisiaj do wesołego miasteczka. Myślę, że może być zabawnie. – uśmiechnął się blado i dopił herbatę. – Dzisiaj ja dyżuruję w kuchni, więc Ty idź się przygotuj, a ja posprzątam. – nakazał mu i wziął się za zbieranie naczyń ze stołu.
- Ok, ale… - Kyungsoo ledwo powstrzymywał śmiech. – Obiad też masz zamiar ugotować?
Jongin zatrzymał się w połowie drogi do zlewu, jakby analizując pytanie przyjaciela i spojrzał na niego.
- Może jednak obiad sobie podaruję… - oboje roześmiali się. Kai zaczął zmywanie, a D.O ruszył po schodach do swojego pokoju, aby wziąć prysznic i się przebrać.

Patrzył na niego tak, jak wtedy, kiedy pierwszy raz go zobaczył. Sam dziwił się, że tak szybko to wszystko minęło. Kiedy zdążył go tak pokochać? To w ogóle normalne, możliwe? A może… Może po prostu byli sobie przeznaczeni? Właśnie siedzieli na jednej z ławek przy dużej fontannie, robiąc sobie niewielką przerwę między atrakcjami w wesołym miasteczku. Kyungsoo właśnie zajadał lody bakaliowe i niespostrzeżenie ubrudził sobie nimi nos i prawy kącik ust. Jongin zaśmiał się, co zwróciło uwagę chłopaka.
- Co? Co Cię bawi? – spytał zdezorientowany D.O.
- Ty. – odparł i ponownie się zaśmiał. Kyungsoo uniósł jedną brew do góry i zaczął przyglądać się śmiejącemu Jonginowi. – Zobacz… - szepnął Kai i wytarł palcem nos chłopaka z białej mazi lodowej.
- Och! – tym razem i Kyungsoo zaczął się śmiać. Jongin jednak to zignorował i delikatnym ruchem przetarł zabrudzony kącik ust towarzysza, co całkowicie rozproszyło chłopaka. Przesunął palcem po jego dolnej wardze i zatrzymał się na podbródku. Kyungsoo patrzył na niego, a on czuł, jakby nikogo oprócz nich tam nie było. Tak jakby cały ten świat przy nim znikał... Pochylił się nad nim i powoli zbliżał, by chwile później złożyć na jego ustach czuły pocałunek. Odsunął się od niego, uśmiechnął i złapał go za rękę. Pociągnął w stronę kasy i zapłacił za przejażdżkę na diabelskim młynie. D.O szczęśliwy zajął miejsce w jednym z wagoników, przytulił się do siedzącego obok Jongina i zamknął oczy…
Lubił patrzeć na jego uśmiechniętą twarz i czuć jego dotyk. W końcu młyn stanął na najwyższym punkcie. Kyungsoo otworzył oczy i spojrzał na całą widoczną okolicę, zawsze chciał podziwiać ją z daleka, zobaczyć w całej okazałości. Była taka piękna… Jongin ścisnął mocniej jego dłoń i spojrzał na niego czule. D.O uśmiechnął się szeroko i podekscytowany tym wszystkim, co właśnie było mu dane zobaczyć spojrzał na Kaia z nadzieją w oczach.
- Zróbmy sobie zdjęcie – wyszeptał.
- Ok. Ale czekaj, że teraz? – spytał tancerz.
- Tak, tak! Właśnie teraz, zróbmy je. – ponaglał go brunet.
- Dobrze, dobrze. – uśmiechnął się Jongin i wyjął telefon. – Już robię.

Wsiedli jeszcze do kilku karuzeli, aż w końcu Jongin rozbawiony zaciągnął Kyungsoo na karuzelę, która miała siedzenia w kształcie postaci z bajek, kucyków, była kolorowa i pięknie oświetlona, jeździła w kółko, spokojnie i delikatnie. Gdy na nią wsiedli, byli najstarszymi, którzy na niej pojechali, ale D.O był naprawdę szczęśliwy. Uśmiechał się i ściskał Kaia za rękę. Przytulił się do niego i przysnął.
Gdy tylko zeszli z karuzeli D.O chciał jeździć dalej, jednak Jongin namówił go, by wrócili do domu. Widział przecież, jak brunet jest zmęczony.
Po powrocie zjedli obiad, a zmęczony Kyungsoo położył się na kanapie i zasnął. Widząc to, Kai uśmiechnął się pod nosem i okrył go kocem. Sam usiadł obok, na fotelu i wpatrując się w śpiącego D.O w końcu sam zasypia.
Poczuł czyjś ciepły dotyk na swojej dłoni. Otworzył powoli oczy i zobaczył kucającego przy nim Kyungsoo, który wciąż okryty kocem jedną ręką trzymał go oplecionego przy szyi, a drugą gładził dłoń Jongina. Kai rozbudził się i wyprostował.
- Pójdziesz ze mną na chwilę na dwór? – spytał Kyungsoo uśmiechając się spokojnie. Jongin przytaknął, wziął go za rękę i poszedł za nim. Wyszli przez taras, zeszli na trawę, a wtedy D.O rozłożył koc na trawie i usiadł. Jongin przysiadł się obok niego, a po chwili oboje leżeli obok siebie i wpatrywali się w gwiazdy. Jongin leżał przytulając do siebie D.O i gładził jego ramię.
- Wiesz co? Niebo naprawdę jest dziś niesamowite. – szepnął do niego. Kyungsoo spojrzał na niego zaciekawiony.
- Dlaczego? – spytał brunet.
 – Bo… Niebo wygląda dziś jak brokat na Twojej bluzce. – Kyungsoo zerknął na swoją bluzkę i ponownie spojrzał na ukochanego uśmiechając się szeroko. – Dlatego jest takie piękne.
Jongin powiedział to i pocałował go w czubek głowy. Leżeli tak jeszcze przez chwilę, aż chłopak nie zasnął. Kai uśmiechnął się sam do siebie i wziął go delikatnie na ręce, przeniósł do sypialni, okrył kołdrą i położył obok niego. Zasnęli w mgnieniu oka wykończeniu wspaniałym, pełnym wrażeń i radości dniem.
Następnego ranka Jongin miał już przygotowaną niespodziankę. Kanapki uszykowane i spakowane, koc, wszystko było gotowe i tylko czekało, aż Kyungsoo zejdzie na dół.
Kiedy chłopak pojawił się na schodach Kai od razu podbiegł do niego, przytulił i szepnął coś do ucha. Brunet uśmiechnął się czule i pozwolił się prowadzić przyjacielowi. Jongin zawiązał mu opaskę na oczach i pomógł wsiąść do samochodu. Jechali spokojnie wystawiając twarze do słońca przez otwarty dach. Jongin prowadził spokojnie wóz i spoglądał co jakiś czas na partnera uśmiechając się pod nosem.
Kiedy samochód się zatrzymał, Jongin wysiadł, pomógł Kyungsoo i delikatnie zdjął opaskę, z jego oczu. D.O rozejrzał się dookoła z otwartą buzią z wrażenia.
Malowniczy krajobraz szerzący się u stóp urwiska, przeplatający się wszystkimi kolorami zieleni sprawiał pozory pradawnej puszczy nie zbadanej ludzką stopą. Właśnie w tym miejscu biorąc głęboki wdech przy pierwszych promieniach wschodzącego słońca człowiek czuł się wolnym od zmartwień. Woń lasu, rosy, sosnowego, wilgotnego drewna pod dłońmi... Właśnie taki zapach miała wolność i lekkość ducha.
Jongin trzymał ciężkie wysokie buty w dłoni. Szedł powoli w stronę radosnego Kyungsoo, szurając nogami, pozwalając rosie chłodzić gołe stopy. Minęli pensjonat. Stary, murowany dwupiętrowy domek, z przekrzywionym drewnianym szyldem. Popękane blade ściany, w wgłębieniach których piął się dziki bluszcz dodawały mu uroku. Sprawiał wrażenie opuszczonego, przez ciszę bijącą z jego wnętrza. Żadnych krzyków rozbieganych dzieci, nadmiaru turystów, tłoku. Zapomniane ranczo przez zwiedzających tutejsze okolice, było wymarzonym miejscem, by skupić się wyłącznie na spędzeniu poza domem niezapomnianych chwil razem. Kai sam nie wiedział skąd znał to miejsce, nie pamiętał. Jednakże miał zapisane je w pamięci jako jedno z najbardziej wyjątkowych i zapragnął podzielić się nim właśnie z Kyungsoo, który teraz stał przy drewnianej barierce i cmokaniem próbował przywołać do niej jednego z biegających za nią koni. Jongin podszedł do niego od tyłu i przytulił się do jego pleców. Zamknął oczy i wciągnął zapach jego perfum.
- Chcesz spróbować? – spytał szepcząc mu do ucha. D.O ożywił się i spojrzał na Kaia z niesfornymi iskierkami w oczach.
- Ale czego?
- No… Pytam czy… chciałbyś się przejechać.
- Na nim? – spytał Kyungsoo wskazując na czarnego, dostojnego konia za ogrodzeniem.
- Na nim. – przytaknął.
- Oczywiście, że chcę! – Przytulił się do Kaia i pocałował go w szyję. – Dziękuję…

Jongin trzymając mocno dłoń bruneta prowadził go w stronę konia przyozdobionego już w siodło. Przykucnął i robiąc koszyczek z rąk czekał na to, aby podnieść Kyungsoo do góry i ułatwić mu wejście na wysokiego ogiera. Kiedy D.O siedział już w siodle, Kai złapał za wodzę i spokojnym krokiem ruszył przed siebie. Kyungsoo widząc to, co się dzieje otworzył buzię i szeroko się uśmiechnął. Po chwili zaczął się śmiać radośnie i wystawiać twarz do słońca.
- A Ty nie jeździsz? – krzyknął do prowadzącego konia Kaia.
- Nie… Wolę prowadzić Ciebie. – odparł z uśmiechem i prowadząc dalej konia zaszedł na ogromną, wolno rosnącą łąkę. Przywiązał konia do drzewa i pomógł Kyungsoo zsiąść. Wziął go za rękę i pobiegł przed siebie, prosto w wysokie trawy. Rzucił się na ziemię ciągnąc towarzysza za sobą. D.O upadł kładąc się na Jonginie. Ten uśmiechnął się tylko radośnie do bruneta i przegarnął mu włosy, po czym wpił się w jego usta.
- Kocham Cię… - wyszeptał mu do ucha i złożył na jego szyi czuły pocałunek.
Zaczęło się ściemniać, nawet nie zauważyli kiedy ten czas minął. Wzięli więc wszystko i dziękując za konia i możliwość przejażdżki wsiedli do wozu i ruszyli do domu. D.O przespał całą drogę powrotną, więc Kai musiał go budzić, gdy wrócili do domu. Weszli do kuchni i planowali zrobić sobie kolację jednak plany uległy zmianie, gdy Jongin złapał w ostatniej chwili mdlejącego Kyungsoo.
- D.O? – spytał nerwowo. – Kyungsoo!
- Mm… - chłopak zamruczał, a na jego twarzy pojawił się grymas. Kai pocałował go w czoło sprawdzając tym samym stan jego temperatury.
- Jesteś strasznie rozpalony… - szepnął, wziął go na ręce i zaniósł na górę, do jego pokoju. Ułożył go delikatnie w łóżku i pobiegł do łazienki po miskę z zimną wodą i ręcznik. Zamoczył go w lodowatej wodzie i zaczął przykładać chłopakowi do czoła.
Przez bitą godzinę robił wszystko, by uciążliwa i męcząca gorączka zniknęła. Niestety, na marne. Za to Kyungsoo znów dostał napadu duszności i ponownie pluł krwią. Jongin usiadł obok niego i gładził go po głowie.
- Shh… - przytulił uspokajającego się już chłopaka do piersi i lekko kołysał się z nim w przód i tył. D.O jednak wykończony opadł na poduszki i znów zaczął kaszleć. Kiedy wreszcie się nieco uspokoił, nabrał powietrza do płuc i anemicznie wyciągnął rękę w stronę Jongina. Ten uchwycił ją od razu i mocno ścisnął.
- Wiele razy wspominałem ten dzień.Pamiętasz go? Bo ja tak. Pamiętam go tak, jakby to było wczoraj… Czekaj… To było wczoraj, prawda? – Jongin pokiwał przytakując głową. - Leżeliśmy pod gołym niebem wpatrując się w gwiazdy. Powiedziałeś mi wtedy, że już zawsze patrząc na nie będziesz myślał o mnie. Powiedziałeś: „ Niebo wygląda dziś jak brokat na Twojej bluzce. Dlatego jest takie piękne.” Wciąż pamiętam tę noc, to było wczoraj. Dla mnie już zawsze zostanie w sercu tamto wczoraj.
Jongin przygryzł dolną wargę próbując stłumić nadchodzący płacz i próbujący wydostać się z jego gardła krzyk rozpaczy.
- Pamiętam też ten dzień, gdy pierwszy raz spojrzałeś na mnie w ten sposób. To był piękny dzień, udany. Nawet bardzo udany. – Kyungsoo uśmiechnął się blado i zakaszlał.
- Wyszeptałeś mi wtedy do ucha, bym został, bo właśnie tego potrzebujesz. A ja, widząc Twoją twarz z czystym sercem zostałem…  - wydukał Kai i ścisnął mocniej jego dłoń.
- Pamiętam tę noc i moment, w którym przesunąłem dłonią po Twoim policzku ocierając słoną łzę. Z mojego powodu. Wiedziałem o tym. – wyszeptał. –Wtedy zobaczyłem w Tobie to, czego do tamtej pory nie dostrzegłem w nikim innym. – D.O ruszył ręką i zaczął sięgać po coś z szafki nocnej, jednak sprawiało mu to trudność. Znowu zaczął się dławić. Jongin przybliżył się do niego, objął ramieniem i zaczął go lekko poklepywać po plecach, co jakiś czas masując je. Przygryzał wargi, aby hamować dźwięki i krzyki, które chciały ogłaszać protest.
- Co mam Ci podać? – spytał zatroskany starając się zachować zimną krew i spokojny ton głosu.
- Zeszyt… - szepnął brunet. Kai sięgnął więc do szuflady po ciemnobrązowy, skórzany zeszyt owiązany dwa razy czarnym skórzanym paseczkiem. – Przeczytaj. – dodał Kyungsoo i opadł spokojnie na poduszki. Jego oddech był przyspieszony, a on sam próbował nad nim zapanować, co wychodziło mu kiepsko. Jednak naprawdę się starał.
Jongin patrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym otworzył zeszyt i zaczął go oglądać.
- Od końca, czytaj od końca… - dodał Kyungsoo i położył mu rękę na kolanie. Kaia przeszedł przyjemny dreszcz, ale wziął się za czytanie starannych zapisek przyjaciela.

„Poczułem coś, czego nigdy wcześniej nie czułem.
I już wiedziałem, byłem pewien, że kocham Cię najbardziej na świecie. 
Zrozumiałem tamtej nocy, że jesteś wszystkim, czego potrzebuję.
Twoje zmęczone, czekoladowe oczy, w których tonąłem co wieczór.
Były wszystkim tym, w czym tonąć chciałem.
Twój głos był tym, którego chciałem słuchać już zawsze.
A Twój zapach… Twój zapach chciałem pamiętać na wieki.”

- Dałbym wszystko za to abyś.. – głos Jongina urwał się w połowie zdania, nie był w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa więcej. Gula, która teraz była w jego gardle jednak stała się najmniej ważną rzeczą. Spojrzał na wykończone ciało Kyungsoo, na jego zamknięte, opuchnięte oczy. Był taki blady, a jego dłoń, którą jeszcze chwilę temu ściskał, ledwo go teraz trzymała. Odłożył zeszyt i złapał bladą dłoń ukochanego dwoma rękami. Pot przestał już ściekać mu z czoła, a oddech zwolnił i uspokoił się. Puls miał coraz słabszy…

Miałem wrażenie, że to sen.
Paskudny koszmar, który skończy się gdy tylko otworzę oczy.
Niestety, tej nocy robiłem to wiele razy, nie pomagało.
Wciąż leżałeś bez ruchu na aksamitnej pościeli, koloru gwieździstego nieba.
Dotknąłem Twojego policzka, a droga, którą musiała pokonać moja dłoń, była jedną z najtrudniejszych, jaką pokonywała do tej pory.
Drżałem.
Trząsłem się ze strachu o Twoje życie. O to, co będzie dalej.
Co mam zrobić?
Zamknąć oczy i czekać, aż zaśniesz?
- Kyungsoo… Kocham Cię. – wyszeptałem. Miałem ochotę wykrzyczeć to całemu światu i zapytać się, dlaczego Bóg jest taki niesprawiedliwy.
- Jongin… - nagle usłyszałem Twój ledwo słyszalny szept. Pochyliłem się więc nad Tobą, by móc lepiej Cię usłyszeć.
- Kocham Cię...
Poczułem silne ukłucie w klatce piersiowej. Czułem jak cały drżę. Czy to możliwe, aby serce pękało z żalu?
- To.. – mówiłeś dalej – to były najpiękniejsze cztery dni, jakie miałem w życiu. Zechciałeś mi je podarować. Przyjmę je jako… - znów zacząłeś kaszleć. Z każdym kolejnym dźwiękiem urywającym się z Twoich płuc czułem, jak przeszywa mnie nieopisany ból. Przestałeś i mówiłeś dalej. – Przyjmę je jako przedwczesny prezent na urodziny…
- Urodziny? – powtórzyłem. Miałeś mieć urodziny? – Kiedy je masz?
- Za… dwa… dni… - wyszeptałeś, a mi zrobiło się dziwnie słabo. – Dziękuję Ci z całego serca… Ale.. Chcę zasnąć, jestem zmęczony… - powiedziałeś. Co mam o tym myśleć? Zaśniesz? Zaśniesz, a jutro rano poczęstuję Cię moimi skromnymi kanapkami, bo nie stać mnie na zrobienie niczego innego?
- Mogę… - zawahałem się. Poczułem, jak głos zaczyna mi się łamać. – Mogę zasnąć przy Tobie?
Nie mogłem pozwolić na to, byś wyczuł mój strach. Nie chciałem, byś się tym martwił. Przecież już dość Ci ciężko. Przytaknąłeś i znów zacząłeś się dławić, a ja znów ponowiłem poprzednią czynność masując Twoje plecy i poklepując je co jakiś czas. Przytrzymując Twoje osłabione, chude ciało miałem wrażenie, że jesteś tak delikatny, tak kruchy, jak skrzydła motyla, które mogą ulec zniszczeniu pod wpływem mojego dotyku. Twoje ciało opadło na mnie bezwładnie. Położyłeś wciąż rozpaloną głowę na moim ramieniu…
- Dobranoc… Jongin. – Zagryzłem sine i ponadgryzane już wargi, by powstrzymać łkanie, które cisnęło mi się na język. A Ty z uśmiechem na ustach zamknąłeś oczy i wtulony we mnie zasnąłeś.
Leżałem tak z Tobą jeszcze przez chwilę trzymając Twoją dłoń, a drugą ręką gładząc Cię po głowie. Wciąż czuwałem. Jednak… Twój oddech zwolnił do minimum, a puls stał się ledwo wyczuwalny.
Twój oddech, którym okrywałeś mój policzek nagle ustał. Zamarłem.
Wpatrywałem się w Ciebie wyczekując jakiejkolwiek reakcji.
- D.O … - szepnąłem. – D.O, obudź się. Słyszysz? D.O! To nie jest śmieszne… - wypowiadając ostatnie zdanie puściły mi nerwy. Poczułem się jak małe dziecko bojące się ciemności, które ktoś zamknął w ciemnej piwnicy. Rozpłakałem się i podniosłem. Usiadłem na łóżku i wpatrywałem się w Twoją spokojną twarz, która była już bez jakiegokolwiek wyrazu. Położyłem Twoją głowę na swoich kolanach. Czułem jak po policzkach spływają mi łzy, a w moich uszach odbijało się moje rozpaczliwe łkanie.
- Otwórz oczy… słyszysz? – szlochałem. – D.O otwórz oczy… Wstań… Kyungsoo… Proszę… - zagryzłem pięść wbijając w nią zęby. – Błagam… wstań…
Pochyliłem się nad Tobą i oparłem głowę na Twojej klatce piersiowej. Ona już się nie unosiła, a ja już nie hamowałem płaczu. Słyszałem jak mój szloch odbija się od ścian i daje mi po twarzy, czułem jak trzęsą mi się ręce. Podniosłem się i wziąłem Twoją twarz w dłonie, pochyliłem się i złożyłem na Twoich chłodnych ustach ostatni pocałunek. Opadłem bezwładnie obok i wtuliłem się w Ciebie odczuwając agonię, która mnie ogarniała. Teraz ja szeptem powiem Ci, abyś został, bo właśnie tego potrzebuję...
- Wróć… - szepnąłem. – Proszę…



Mówi się, że po stracie najbliższej nam osoby, kiedyś w końcu się podniesiemy, że tak miało być. Więc dlaczego to tak bardzo boli? Dlaczego czuję się tak, jakbym stracił sens w życiu? Dlaczego wciąż mam wrażenie, że wybuchniesz śmiechem, podniesiesz się spod mojego ciężaru i zapytasz mnie, dlaczego płaczę. Chciałbym, abyś tak zrobił... Nawet wybaczyłbym Ci tak głupi żart ale...
Ty już nie wrócisz... Prawda?...

9 komentarzy:

  1. ;_;. Zmarł... ostatnie oddechy na ramieniu Kaia wypuszczone przez D.O... i zasnął... .___. Chcę mi się płakać. Musili się rozstać w taki sposób ;c To takie straszne! Chciałabym, żeby już zawsze Kyngsoo był taki uśmiechnięty i szczęśliwy, jak wtedy, kiedy obaj byli razem. Ciężko mi wyobrażać sobie jego kaszel i tą chorobę, która go ogarnia, jego słabe, wiotkie ciało... Widok ten jest nie do zniesienia... Mimo tego, to właśnie czyni te opowiadanie takim cudownym, do którego chce się wracać, czytać i czytać ... <3. Love Like A Wind.. Warte uwagi i czasu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że jego poziom kulinarny jest mniej więcej na moim poziomie ;D No i tak powinno być. Kai ładnie się wszystkim zajmuje, D.O ma odpoczywać i wszystko jest pięknie, no prawie.
    Ale cudna ta scena na ławce. Od razu takie 'awwwww ;3" w głowie słyszę <3
    Takie karuzele, jak ta z postaciami z bajek są cudowne, ślicznie się prezentują, ale chyba bym nie przetrwała przejażdżki na takim czymś. Ciągle w kółko, blee :_;
    Niebo jest jak brokat na twojej bluzce? Ciekawe, nie powiem ;D
    To D.O całą drogę miał opaskę na oczach, ale jeszcze przy tym wystawiał mordkę do słońca? Musiało to genialnie wyglądać xD
    Chcesz spróbować? Przejechać się? - czy tylko ja mam jakieś dziwne myśli
    Siedzę i płaczę. To co D.O mówił i to co było w tym zeszycie, po prostu łzy się leją!
    A teraz płaczę jeszcze bardziej. Wiedziała jak to się skończy, ale mimo wszystko.
    Takie piękne, takie smutne i romantyczne. A łzy nie chcą przestać spływać po moich policzkach. Już nie mam słów... Pierwszy raz nie mam słów...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moment, gdy odszedł. . . był bardzo wzruszający. To opowiadanie pokazuje jak silna może być miłość, która nawet jeżeli miałaby mało czasu, nie powinna być w żaden sposób zlekceważona. Ta miłość, którą pokazałaś w LLAW jest cudowną miłością. Chcę czytać takie opowiadania. Chcę czytać opowiadania przepełnione miłością, która choć krótkotrwała, jest lepsza od długiej, zmieniająca się powoli z porywistego uczucia w zwykłą monotonność. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz wzruszysz mnie opowiadaniem tego typu. Pięknym opowiadaniem, które powstało w Twojej głowie. < 333

    OdpowiedzUsuń
  4. KaiSoo to moje OTP wśród pairingów. Czytałam każdy rozdział uważnie, uśmiechałam się jak głupia i jednocześnie smuciłam przy chorobie Kyungsoo. Modliłam się o wszystko, byleby tylko nie umierał. Im bliżej byłam końca tego rozdziału, tym bardziej domyślałam się zakończenia. Miałam taką cichą nadzieję, że jednak wyskoczy jakiś suprise i D.O jednak ożyje i będzie żył sobie z Jonginem długo i szczęśliwie .. ale nie .. Zakończyłaś to śmiercią, a ja nim skończyłam czytać już płakałam jak bóbr. Wciąż mam łzy w oczach i siedzę załamana, że jednak umarł .. Tak mi smutno. Współczuję Kaiowi :c

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedziałam, że tak się to skończy, jednak nie sądziłam, że ta scena będzie taka strasznie smutna.. rozpacz Kai'a.. omo, nie wiem, co mam napisać :c to takie cholernie dobijające, gdy ukochana osoba odchodzi, jeszcze wcześniej ten ich wypad do wesołego miasteczka, wszystko wydawało się być takie idealne, a później jego stan się tak diametralnie zmienił i odszedł... dobra, do dupy ten komentarz, ale na nic więcej się nie zdobędę :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie jest do dupy. ;* dziękuję, że przeszłaś przez to opowiadanie i że mam nadzieję, podobało Ci się ;);* jak tylko wystawią mi w poniedziałek oceny, będę kontynuowała pisanie innych paringów, więc zapraszam do czytania jak się pojawią ;*
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. To opowiadanie było cudne. Całą 3 część płakałam jak bóbr... Omo nawet zdania nie jestem w stanie sklecić XD No nic pozostaje tylko życzyć dużo weny i więcej takich ff!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  7. Końcówka opowiadania zapewne wyjaśnia opóźnienie w komentowaniu. Zanim przetrawiłam, że zabiłaś Kai'owi faceta musiało trochę minąć... ;__;
    Serio nie mógł jakoś cudownie wyzdrowieć? Wszyscy żyliby długo i szczęśliwie? Z gromadką Azjaciątek? EEeee... Przesadziłam chyba z tymi dziećmi... ^^" To nie w tej bajce. ^^ Ale to nie zmienia faktu, że moje małe serduszko krwawi. Twoje też powinno. ;_; Złamałaś Kaiowi serce i kazałaś mu rozpaczać... </33 ;'((

    OdpowiedzUsuń
  8. Opow. przepiękne, ale jeszcze nigdy w życiu przy żadnym z opowiadań nie płakałam tak bardzo jak przy końcówce tego :C

    OdpowiedzUsuń

http://www.youtube.com/watch?v=tFznEHAEPCg&feature=youtu.be