Tytuł: Love like a wind.
Paring: Kaisoo
Rodzaj: Dramat
Długość: Three parts
Jongin patrząc na osłabionego chłopaka nie zastanawiał się długo, zbliżył się i położył rękę Kyungsoo na swoim karku. Wziął go na ręce i zaniósł na górę, do jego pokoju. Ułożył go delikatnie na łóżku i zmartwionym wzrokiem wpatrywał się w bladą twarz przyjaciela. Kyungsoo otworzył oczy i spojrzał na niego spokojnym już wzrokiem.
- Mogę Ci jakoś pomóc? – spytał zatroskany odgarniając włosy z głowy osłabionego D.O. Ten pokręcił tylko głową. – Na pewno? – upewniał się.
- Tak – wychrypiał. - Pójdę już spać. Dobranoc, Kai. – odparł i odwrócił się na lewy bok. Jongin patrzył na niego jeszcze przez chwilę, wstał i wyszedł zostawiając uchylone drzwi. Ruszył w stronę swojego pokoju szurając nogami po dywanie i rękoma w kieszeni. Stanął przed swoimi drzwiami i obejrzał je dokładnie z góry do dołu i wracając wzrokiem na górę zatrzymał się na klamce. Wyjął prawą rękę z kieszeni i anemicznym ruchem nacisnął ją. Drzwi otworzyły się, a jego oczom ukazało się wnętrze jego przestrzennego pokoju. Wszedł do środka nie zamykając drzwi. Podszedł do łóżka i usiadł na nim bezwładnie opadając. Przeanalizował zajście, które miało miejsce chwile temu i próbował to zrozumieć. „Kyungsoo jest chory?” – przeleciało mu przez myśl. Na to wyglądało. Ba! Był tego pewien! Jednakże nie wiedział na co… Postanowił spytać go o to następnego dnia. Teraz poczuł, jak pod powieki wchodzi mu piasek. Osunął się na poduszki i zasnął…
Obudziła go krzątanina dochodząca z dołu. Otworzył oczy i zaczął intensywnie nasłuchiwać tego, co słyszał jeszcze przed chwilą. To możliwe, że D.O już wstał i szykuje im śniadanie? Przecież wczoraj wyglądał strasznie… I był taki słaby… Jongin usiadł na łóżku i w dalszym ciągu słysząc odgłosy z kuchni postanowił zejść i zobaczyć co się dzieje. Wsunął stopy w czarne kapcie i ruszył w stronę korytarza. Przez zasłonięte w połowie okno do pokoju wdzierał się blask słońca oślepiający lekko jego oczy. Ignorując to jednak udał się na dół, gdzie z każdym kolejnym stopniem schodów dźwięki dochodzące do jego uszu były głośniejsze. Stanął w drzwiach kuchni i zobaczył krzątającego się po niej Kyungsoo, który na jego widok uśmiechnął się serdecznie i sięgnął patelnię z jajecznicą. Postawił ją na stole i gestem ręki zaprosił zaspanego bruneta do stołu. Kyungsoo zmierzył chłopaka wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Jongin miał na sobie ciemnoszare spodnie dresowe, w których sypiał, do tego grafitową bluzkę z długim rękawem. Była na niego nieco za duża, albo była rozciągnięta. Ciężko było stwierdzić. Włosy miał w artystycznym nieładzie, co podkreślało jego nieogarnięty wygląd. Kai podrapał się po głowie ziewając i poczłapał w kierunku stołu.
- Dzień dobry. – dźwięk głosu Kyungsoo zadzwonił w jego uszach i odbił się echem kilka razy zanim dotarł do świadomości chłopaka. Jongin spojrzał na niego i uśmiechnął się delikatnie. Siknął głową i zabrał się za jedzenie. – Dobrze spałeś?
- Bywało lepiej, dziękuję. – odpowiedział i wziął kęs do ust. Zmrużył oczy, by ograniczyć dostęp promieni słonecznych wpadających przez okno, które niemiłosiernie kuły go w oczy. D.O widząc to uśmiechnął się rozbawiony, wstał i spokojnym krokiem podszedł do okna. Zasłaniając je spojrzał na Jongina, który przestał mrużyć oczy.
- Lepiej? – spytał.
- Tak, dziękuję. – chłopak uśmiechnął się. – Piękna dzisiaj pogoda, nie spodziewałbym się. Wczoraj było dość zimno…
- Tak, to prawda. Naprawdę dzisiaj pięknie… Mogę… - zaczął niepewnie Kyungsoo – mogę Cię spytać o to, co się wtedy stało?
- Kiedy? – Jongin spojrzał na niego zaciekawiony.
- O ten dzień, kiedy spotkaliśmy się na ulicy…
- Ach, to… - Kai spuścił wzrok i po chwili zawiesił go tępo na kapiącej wodzie z kranu. – To były porachunki mojego brata… Zginął w pożarze naszego domu miesiąc temu i teraz jego „kumple” – nakreślił cudzysłów w powietrzu – łazili za mną i ciągle wołali ode mnie pieniądze. Mój brat miał u nich ogromne długi. Okazało się, że wcale nie pracował tam, gdzie podawał… Kradł dla tych… ludzi i potem oni dawali mu za to pieniądze.
- Czyli przekręty? A oni teraz siedzieli Tobie na ogonie… Rozumiem…
- No… Tak… - przyznał. – Jeszcze raz dziękuję Ci, że wtedy spłaciłeś ten dług… On wcale nie był taki mały, wiem… Bo dwa tygodnie szukałem znajomych, którzy pożyczyliby mi choć jedną trzecią tej kwoty, by dać tym gościom choć zaliczkę i pokazać tym, że spłacę…
- Nie ma za co, naprawdę. To raczej ja powinienem podziękować Tobie, że przyszedłeś tutaj i zdecydowałeś się tu zamieszkać.- Kyungsoo uśmiechnął się i zaczął sprzątać ze stołu.
- D.O… - zaczął Jongin. – słuchaj… bo ja… chciałem… to, co stało się wczoraj w nocy… co to…
- Co mam ugotować na obiad? Na co masz ochotę?– Kyungsoo wyraźnie zmienił temat próbując ominąć to pytanie, więc Kai stwierdził, że nie będzie naciskać. – Albo może jakiś deser?
- Jest świetna pogoda… W sumie… Moglibyśmy chyba zjeść na mieście… - odparł cicho chłopak.
- Dobry pomysł. Chciałbym Cię gdzieś zabrać… - zaczął Kyungsoo i spojrzał wyczekująco na bruneta. – Zaufasz mi?
Jongin wpatrywał się w jego czekoladowe, duże oczy i ten bialutki rządek zębów, które D.O odsłonił delikatnie wyczekując odpowiedzi. Poczuł jak ogarnia go nieopisane uczucie spokoju i ciepło przechodzące przez jego ciało. Nigdy nie czuł czegoś tak niesamowitego… Przytaknął więc i również się uśmiechnął.
- Świetnie. To jeśli chcesz, możesz się spokojnie wykąpać, a ja przygotuję wszystko i pojedziemy, jak tylko będziesz gotowy. – zarządził i wziął się za porządki w kuchni.
- Może Ci pomóc? – spytał Kai.
- Nie, nie. W kuchni lubię być sam… - odpowiedział z uśmiechem i zabrał się za zmywanie.
Jongin wstał od stołu i poszedł do siebie. Stanął przy oknie i wpatrywał się w pustą ramkę na zdjęcie stojącą na półce. Zmarszczył brwi.
- Nic mu nie jest… Ale coś ukrywa… - zaczął mówić do siebie – przecież to mi się nie śniło… to było prawdziwe… więc co jest? – westchnął i zdjął z siebie bluzkę, rzucił ją na łóżko i poszedł do łazienki. Wszedł pod prysznic i puścił wodę.. Jej zimny strumień uderzył w jego kark i zaczął spływać po jego ciele powodując gęsią skórkę. Zamknął oczy, odchylił głowę lekko w tył i pozwolił wodzie zmoczyć swoje włosy…
Gdy wyszedł z łazienki, przebrał się i stanął gotowy przed lustrem. Przegarnął włosy rękę i lekko się uśmiechnął sprawdzając, czy jego uśmiech nie będzie wyglądać sztucznie. Ubrany był w granatową, bawełnianą bluzkę, na którą zarzucił ciemnozielony bezrękawnik. Schował telefon do kieszeni spodni i zszedł na dół. Kyungsoo wyjrzał z kuchni i widząc gotowego przyjaciela uśmiechnął się radośnie.
- Gdybyś mógł, weź proszę to i zanieś do samochodu – wręczył Jonginowi koszyk i koc – a ja pójdę tylko przebrać bluzkę i możemy iść. Brunet wziął od niego to wszystko i wyszedł do samochodu. Zapakował wszystko i usiadł na miejscu pasażera. Kyungsoo po chwili już był na zewnątrz, zamknął dom i usiadł za kierownicą. Ruszyli. Przejechali całe miasto, wyjechali poza jego granice i po przejechaniu następnych kilku kilometrów D.O skręcił w leśną drogę prowadzącą przez środek lasu, na wzgórze. Zatrzymali się w końcu, chłopak zgasił silnik i spojrzał z uśmiechem na Kaia. Byli już prawie na szczycie.
- Dalej idziemy pieszo. – stwierdził i wysiadł. – Weźmiesz koszyk? – spytał Jongina, zabrał koc i ruszył w górę. – Pospiesz się!
Jongin sięgnął po koszyk do bagażnika, zamknął auto i podbiegł do D.O towarzysząc mu w dalszej drodze. Idąc w ciszy doszli do polany przepełnionej kwiatami, oświetlonej przez promienie słoneczne przedzierające się przez gałęzie drzew. Kyungsoo rozłożył koc na środku, usiadł i poklepał miejsce obok siebie. Jongin uśmiechnął się i usiadł stawiając koszyk obok.
- Pięknie tu… Co to za miejsce? – spytał Kai rozglądając się dookoła. – Jak je znalazłeś? – stanął na zboczu klifu, na którego zboczu znajdowała się polana. Spojrzał w dół, na lekko wzburzone wody oceanu i wziął głęboki oddech, po czym spokojnie wypuścił powietrze przez usta.
- Moja siostra to kiedyś znalazła i mnie tu przyprowadziła mówiąc, że to miejsce jest magiczne, bo pozwala jej uspokoić duszę i umysł wtedy, gdy nie wie co zrobić, a wszystko dookoła komplikuje jej życie. Potem zachorowała i przestała tutaj przychodzić.. Raz, gdy poczuła się lepiej postanowiłem, że przyprowadzę ją tutaj ostatni raz, by raz jeszcze, ten ostatni, poczuła magię tego miejsca. Krótko po tym zmarła…
- Przykro mi… - szepnął Kai – Na co była chora?
- Miała białaczkę… - słysząc tą odpowiedź Jongin doszedł do wniosku, że to jest ten czas. Że jeśli teraz nie spyta, to już nie będzie miał okazji.
- A Ty? – wyszeptał niepewnie. – A na co Ty jesteś chory? – na te słowa D.O zamilkł. Wpatrywał się przez dłuższy czas w Kaia mierząc go wzrokiem. Czyli jednak, Jongin miał rację.
- To gruźlica. – rzucił oschle Kyungsoo. Odszedł na odległość dwóch metrów i wpatrywał się w korony drzew. – Wykryli ją u mnie pół roku temu. Dali mi ok. sześciu miesięcy życia.
Kai nie wiedział co powiedzieć. Poczuł jakby go coś wewnętrznie rozrywało, a jego serce zostało zaatakowane milionem ostrych igieł, które wbijały się w nie niczym strzały w tarczę do celu. Przecież… dopiero go poznał.. Dopiero go pokochał, nawet nie zdążył pokazać mu tego ile dla niego znaczy. A teraz? Teraz ma go stracić?
- Tamtej nocy.. – zaczął Kyungsoo stając obok niego usiadł na zboczu i oparł się na rękach wystawiając twarz do słońca. – Zobaczyłem Cię już obok księgarni i nie wiem dlaczego. Po prostu poczułem tą nieodpartą chęć podążania za Tobą. Szedłem Twoimi śladami, w odpowiedniej odległości. Kiedy już chciałem zrezygnować, bo oddalałeś się coraz bardziej od miejsca mojego zamieszkania, co z moim stanem zdrowia sprawiłoby mi niemały kłopot, zobaczyłem ich. Podszedłem trochę bliżej i ukrywając się słuchałem waszej rozmowy… Kiedy jeden z nich zaczął Cię szarpać i żądać pieniędzy spojrzałem na plik czeków, które miałem w portfelu i… po prostu… jakby jakaś niewidzialna siła wypchnęła mnie zza krzaków.
- Wtedy zobaczyłem Cię po raz pierwszy… - przerwał mu Jongin i usiadł obok niego wpatrując się w czubki swoich butów.
- Wtedy po prostu wyjąłem z kieszeni długopis… Nawet nie mam pojęcia co mnie tamtego wieczoru natchnęło, aby go zabrać z sobą… Wypisałem dwa i wręczyłem im… Patrząc w Twoje oczy po prostu czułem, że muszę to zrobić… - wypowiadając ostatnie zdanie ściszył nieco ton głosu i spojrzał na siedzącego obok niego bruneta.
- Wiesz… - Jongin zerknął na niego, po czym ponownie spuścił wzrok. – Nie miałem udanego dzieciństwa. Moja matka zostawiła mnie i swojego ojca, gdyż uznała, że jest za młoda na prowadzenie rodziny i woli zająć się swoją karierą. Teraz jest wielką bizneswoman… Nie ważne. Zostałem sam z bratem i ojcem mając dwa lata… Starał się jak mógł, naprawdę… Jednak był głównym tancerzem w teatrze i z każdym kolejnym musicalem wyjeżdżał na długie trasy… Dopóki moja babcia żyła, zostawała ze mną. Potem byłem z wynajętą przez tatę opiekunką. Jednak mając pięć lat dowiedziałem się, że autokar, który wiózł gwiazdy teatru „Mascarade” miał wypadek i wypadł z trasy wpadając do rzeki… Mój tata zginął na miejscu.
Jongin spojrzał w stronę słońca mrużąc oczy oślepianie przez jego promienie. Spojrzał też na wodę, po czym mówił dalej..
- W ciągu dwóch dni straciłem wszystko, zabrali mnie do sierocińca. Tam dzieciaki zawsze brały mnie za dziwoląga… Śmiały się ze mnie, że zamiast grać w piłkę wolę kręcić piruety jak baletnica przed lustrem na korytarzu… Nigdy nikt nie pokazał mi, że mu na mnie zależy. Dla wszystkich byłem kimś nie wartym uwagi. Nigdy nikt nie powiedział mi, że mnie kocha, że mu na mnie zależy. Zawsze byłem sam. Jednak… Poznałem Ciebie. Za co z całego serca dziękuję Bogu, że postawił Cię tamtej nocy na mojej drodze. Zawsze podnosiłem się sam, a czasami nawet nie byłem w stanie. Teraz czuję, że mam wszystko, czego było mi potrzeba..
- Jongin ja… - Kyungsoo chciał coś powiedzieć, jednak Kai przerwał mu kładąc palec wskazujący na ustach D.O. Spojrzał mu w oczy, w których skakały niesforne iskierki. Po chwili zobaczył w nich swoje odbicie. Nie rozumiał tego, co nim kierowało, po prostu robił to, co szeptało mu do ucha serce. Delikatnym ruchem zsunął swój palec z ust Kyungsoo i niepewnie zbliżył się do niego. Ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czuł jego oddech na swojej skórze, zapach jego perfum, który mógłby zapamiętać na zawsze i poznać wszędzie. Zapach przy którym nie umiał się ostatnio skupić i myśleć. Zapragnął, by przestały ich dzielić te centymetry. W tym momencie Kyungsoo pomyślał chyba o tym samym, bo ich usta spotkały się w połowie drogi i delikatnie musnęły o siebie zatapiając ich w delikatnym, jeszcze nieśmiałym pocałunku. Odsunęli się powoli od siebie patrząc sobie w oczy. Kai zawstydził się i spuścił wzrok.
- Wiesz Kai… - D.O odkaszlnął i spojrzał gdzieś w dal, w odległy ocen, gdzie nie było widać drugiego brzegu. - Nie wiedziałem jak mam Ci to powiedzieć, jak znaleźć odpowiedni moment… - Spojrzał na wciąż lekko speszonego chłopaka, który również na niego spojrzał. – Kocham Cię. – szepnął i spuścił wzrok. Czuł, jak jego serce bije z potrojoną siłą. Jongin już nic nie powiedział, tylko oparł głowę o ramię Kyungsoo i sam się do siebie uśmiechnął. Wyciągnął dłoń i złapał D.O za rękę, splótł ich palce i zamknął oczy.
- Słyszysz? – spytał po chwili wsłuchując się w świergot ptaków wydobywający się spośród koron drzew. – Ten dźwięk zawsze będzie mi o Tobie przypominał… - wyszeptał z uśmiechem. Kyungsoo zerknął na niego i ścisnął mocniej jego dłoń.
- Zostaniesz ze mną? – spytał cicho. – Zostaniesz do samego końca? – Jongin uniósł głowę z ramienia bruneta i spojrzał mu prosto w oczy. Zamrugał powolnie i uśmiechnął się blado.
- Do końca? – spytał. – Do końca i jeszcze dłużej. – dodał po chwili. Wstał i razem poszli zjeść przygotowany w domu przez Kyungsoo obiad.
W drodze powrotnej to Jongin prowadził samochód, a D.O siedział obok z zamkniętymi oczami, uśmiechem na ustach i wystawioną ręką przez okno tak, jakby chciał na siłę schwytać wiatr…
- Masz ochotę na ciasto czekoladowe? – spytał Kyungsoo wchodząc do salonu. Jongin uśmiechnął się i przytaknął radośnie. – A chcesz mi pomóc?
- Pewnie! – roześmiał się i ruszył za przyjacielem do kuchni. Mleko, cukier, trochę mąki i drożdże - wymieszali to w garnku i patrzyli, jak całość rośnie. W między czasie nie obeszło się bez wojny na jedzenie. Obaj byli upaćkani ciastem, które pokrywało pół kuchni. Jongin zanurzył palec w czekoladowym sosie i z szerokim uśmiechem na twarzy dotknął policzka D.O i przesunął nim po całej jego powierzchni zostawiając długą, czekoladową szramę. Kyungsoo pokręcił z uśmiechem głową i odwdzięczył się tym samym, jednak zanim dopadł Kaia, ten zdążył zrzucić opakowanie z mąką na ziemię. Biały proszek rozprysł się po pomieszczeniu unosząc się w powietrzu i powodując u obojga napad kichania. Roześmiali się i kiedy D.O wstawił placek do piekarnika, Kai zabrał się za sprzątanie mąki. Czekając na wspólnie zrobiony placek poszli do salonu i słuchając muzyki siedzieli na kanapie wpatrując się w siebie, rozmawiając popijając ciepłe kakao.
- Jongin.. Mogę Cię o coś poprosić? – spytał.
- Proś o co tylko zapragniesz. – uśmiechnął się i odstawił pusty już kubek na stolik.
- Mógłbyś dla mnie zatańczyć? Chciałbym zobaczyć jak to robisz… - szepnął nieśmiało.
- Ale teraz? – spytał. – Hm, no dobrze. Dlaczego nie? – Kai zaśmiał się, wstał z miejsca i podszedł do odtwarzacza, poszukał na płycie odpowiedniej piosenki i przesunął trochę stolik, aby nic nie zrzucić. Po salonie rozległy się delikatne dźwięki ballady, które czule koiły zmysły i pieściły uszy. Spokojne ruchy Kaia były płynne i idealnie wpasowane w muzykę. Każdy następny krok był doskonale dopracowany i wyważony. Zmysłowe ruchy jego ciała pozostawiały w pamięci obserwującego go D.O wspaniałe wspomnienie i powodowały ciepły uśmiech na jego twarzy. Jongin zatrzymał się na chwilę i spojrzał na uśmiechającego się chłopaka. – Chcesz spróbować?
- Ja? – pisnął. – Nie, nie… Nie potrafię. Ty tańcz, ja popatrzę.
- Daj spokój, to będzie proste. – podbiegł do niego, złapał za rękę i wyciągnął na środek pokoju. – No chodź.
Stanęli naprzeciwko siebie, Kai uśmiechnął się do niego i wytarł z jego policzka pozostałość z mąki, którą musiał przeoczyć wycierając się wcześniej.
Złapał jego dłoń i zakręcił go. Stanął za nim i chwycił go za biodra. Kołysał nimi delikatnie w rytm muzyki.
- Widzisz.. Potrafisz… - szepnął mu do ucha. Oparł głowę o jego kark i przytulił się do jego pleców.
- Dziękuję… - wyszeptał D.O gładząc jego ręce opuszkami palców. Z kuchni dobiegło ich dzwonienie zegara, który informował ich, że placek powinien być gotowy. Niechętnie odsunęli się od siebie i poszli do kuchni. Kyungsoo ubrał rękawice kuchenne i wyjął blachę z pieca. Zaróżowiony placek uśmiechał się do nich, jednak żaden z nich już nie miał ochoty jeść.
- Jestem zmęczony… - wyszeptał D.O i z uśmiechem ruszył w stronę schodów.
- Odprowadzę Cię! – rzucił Jongin i pobiegł za nim. Stanęli przed drzwiami pokoju chłopaka i spojrzeli na siebie. – Dobranoc, śpij dobrze. – Kai uśmiechnął się czule do niego i pogładził jego ramię. Kyungsoo uśmiechnął się i przytaknął. Zniknął za drzwiami swojego pokoju zostawiając Jongina samego na korytarzu.
Stojąc przed jego pokojem poczuł, jak coś w środku niego krzyczy, domaga się o swoje. Poczłapał do swojego pokoju i opadł bezwładnie na łóżko. Jeszcze przez chwile wpatrywał się tępo w sufit, jednak wiedział, że dłużej nie będzie w stanie tego dusić w sobie. Zakrył sobie twarz dłońmi, podkurczył nogi pod brodę i leżąc na boku poczuł, jak jego oczy wilgotnieją. Leżąc tak łkał i błagał Boga, by nie zabierał mu tego, co stało się dla niego najcenniejsze. Jego płacz odbijał się głucho od ścian pokoju i wracał do niego powodując kolejną falę histerii, w którą powoli wpadał. Nie miał pojęcia kiedy nadejdzie koniec. Nie chciał, by on nastąpił kiedykolwiek. Chciał stać u jego boku przez całe swoje życie, miał tyle planów, tyle chciał mu pokazać, powiedzieć…
Jego opuchnięte oczy zaczęły stawiać opór i przestały się otwierać wtedy, gdy tego chciał. Piekły go, a on miał wrażenie, jakby były w nich ziarnka piasku, które kuły go niemiłosiernie uniemożliwiając widoczność. Zasnął wykończony własnymi myślami marząc o tym, by obudzić się jutro z przeświadczeniem, że to wszystko było tylko zwykłym koszmarem…
Okej, poryczalam sie. To jest takie piekne. Takie...takie magiczne. Chce wiecej, czuje niedosyt. Mam nadzieje ze kolejna czesc szybko napiszesz, tylko... Prosze Cie, nie usmiercaj KyungSoo ;;;
OdpowiedzUsuńJa byłam bliska płaczu... właściwie, to.. kiedy Kai opowiadał o swoim życiu... czułam się dziwnie, szczególnie przy zdaniu: "Zawsze podnosiłem się sam, a czasami nawet nie byłem w stanie. Teraz czuję, że mam wszystko, czego było mi potrzeba.." Ja dzisiaj nie potrafię wstać i nawet nie wiem czy mam wszystko... ale zazdroszczę mu, że on tak ma. Naprawdę... Słowa Kyngsoo, kiedy pyta się Jongina o to, czy z nim zostanie są tak strasznie przejmujące, że nie chce si ę nawet myśleć o tym, że mogą się rozstać... Są jak bardzo dobrzy przyjaciele... <3.... Nienawidzę, gdy Kai płacze...
OdpowiedzUsuńPokiwał głową? Nie żebym się czepiała, ale kiwa się na 'tak', a na nie to się kręci głową :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rano D.O się już dobrze czuje, ale czy Kai nie powinien się jakoś zainteresować nim? Chociaż zapytać jak się czuje. No bo ten jeszcze kilka godzin wcześniej ledwo żył, a teraz usługuje mistrzowi teleportacji. Jak dla mnie, to Kai powinien wparować do kuchni, wyrwać mu patelnię, kazać usiąść na dupie i krzątać się wokół niego dbając o to, aby wszystko miał. No ale zobaczmy co będzie dalej ^^
Przekręty z kasą? Ech, spodziewałam się czegoś bardziej powalającego, spektakularnego :P Nie wiem do końca czego. Chyba miałam wrażenie, że to dusza Kai'ego wymagała pomocy, nie portfel.
Już mam w myślach to wzgórze, ahh, na pewno jest tam cudownie *,* Taka scena z dramy <3
Gruźlica! No nie ;_;
"Wykryli ją u mnie pół roku temu. Dali mi ok. sześciu miesięcy życia." - CO! Więc ile mu zostało? Kilka dni! NIE!
Takie pytanie? Skoro Kai stał się na jakimś tam etapie sierotą i był w domu dziecka, to co było z tym jego bratem?
Co to sura? Czy chodziło o skórę?
Całują się! Awwwww ;3 <333
Rozumiem, że mogą się kochać, mimo tego, że nie znają się długo. Jeśli ktoś jest komuś przeznaczony to coś takiego jest możliwe. Ale tekst, że D.O nigdy nie miał okazji mu powiedzieć, że go kocha jest trochę bez sensu, zwłaszcza, że znają się z dwa dni!
Ale cudnie się skończył ten fragment z piknikiem. Zostanie z nim do końca i dłużej, cudowne!
Widzę, że D.O zmiennym jest. Najpierw gada, że sam w kuchni woli królować, a teraz to razem pieką :D
Tańczący Kai, ahh. Jego ruchy naprawdę są idealne. Zawsze jak widzę go tańczącego to nie mogę zrozumieć jak on to robi!
Ostatni fragment na serio wzrusza do łez. Jak czytałam, że on płacze to mi samej zaczęły wilgotnieć oczy. Jego sytuacja jest straszna! Boże, dlaczego miłość musi mierzyć się z czymś takim!
Czekam na ostatnią część! Nie zabijaj go!!!
Ja się naprawdę popłaczę jeśli uśmiercisz Kyungsoo ;O; Nie będę się mogła chyba po tym pozbierać. Tak piękne i romantyczne i magiczne, że moje feelsy latają sobie od dobrej godziny po pokoju i nie chcą przestać tańczyć i w ogóle. Chcę już trzecią część. To piękne. Kocham to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej mi się to naprawdę nie podoba... ;_____; Nie mogę się cieszyć tym, że się pocałowali, bo wiem, co chcesz zrobić z ich historią... ;____;
OdpowiedzUsuńBoże jak ja nienawidzę dramatów. </3
Nie dałoby się wcisnąć jakiegoś motywu miłość - lekiem na wszystko i bach? ;__; Cuda się zdarzają? Gruźlica sobie pójdzie w siną dal, i wszyscy będą szczęśliwi...? ;__;
Pewnie nie... T_T Takie rzeczy raczej nie mają miejsca w DRAMATACH. T_T
Dlaczego... dlaczego... ;(
Zawsze lubiłam sposób, w jaki pisałaś O_O Może i nie jestem jakąś tam wielką fanką takich opowiadań, ale to mi się naprawdę podoba, i pewnie wiedziałabyś to, gdybym napisała tylko, że czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńbardzo wzruszający ten ff, a nie należę do osób, które wzruszają się podczas czytania czegokolwiek. chyba że w grę wchodzą zwierzęta, to wtedy owszem. ale wracając do tego ff... kurczę, ja się nie zgadzam na smutne zakończenie! nie i koniec :c oni są razem tacy fajni, a ten ich piknik albo robienie wspólnie ciasta czy później tańczenie było takie idealne.. zostało im tylko kilka dni, prawda? jeju, jak ja to przeżywam >< jak mrówka okres normalnie, ale chciałabym, żeby było nagle takie puff i żeby on wyzdrowiał, a potem taka sielanka i na końcu 'żyli długo i szczęśliwie' ale wiem, że takie coś jest niemożliwe :c no nic, czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
OdpowiedzUsuń/aegyotastic
Piszesz za dobre opowiadania, wyjdź .................
OdpowiedzUsuń