poniedziałek, 11 listopada 2013

I'd rather bend than break.

Tytuł: I'd rather bend than break.
Paring: KaiSoo
Długość: One Shot
Rodzaj: AU
Rating: G.
Uwagi: Czas trainee.


  Zdawało mi się, że może być tylko gorzej. Czułem się beznadziejnie i nie miałem ochoty nawet na to, aby oddychać. Jakby ktoś zmieszał mnie z błotem i skopał mi tyłek. Siedziałem skulony na korytarzu, a jedyne światło jakie w nim biło to wdzierające się srebrne promienie wiszącego wysoko na niebie księżyca. Odchyliłem głowę w tył opierając ją o ścianę i zamknąłem oczy. Miałem wrażenie, że po prostu się poddałem. Nie czułem już siły, aby dłużej walczyć o swoje, którego i tak nie mogłem obronić. Dopiero po chwili dotarła do moich uszu stłumiona muzyka rozbrzmiewająca z drugiego końca korytarza. Ostatkiem sił podniosłem się z wykładziny i ruszyłem chwiejnym krokiem w tamtą stronę. Byłem zaskoczony, kto o godzinie drugiej w nocy tak głośno puszcza muzykę. Stanąłem przed dębowymi drzwiami i ostrożnie je otworzyłem. Głośna muzyka uderzyła w moje bębenki ogłuszając mnie przez moment, a światło bijące z wnętrza salki oślepiło. Gdy moje zmysły przyzwyczaiły się do nowych bodźców mogłem zobaczyć co się dzieje. To był Jongin. Był spocony, włosy przyklejały mu się do czoła, z którego ciekła kolejna stróżka potu. Klejący się do niego, przemoczony T-shirt i ledwo ruszająco się, wiotkie ciało. Zaparło mi dech w piersi. Jakim cudem on był w stanie jeszcze trzymać się na nogach?! Skończyliśmy trening dobrych pięć godzin temu, a ja nadal nie potrafiłem zbyt długo utrzymać ciała w pionie. Skąd on brał w sobie tyle siły i energii… Podziwiałem go za to. Wślizgnąłem się ukradkiem do salki i usiadłem pod ścianą w nadziei, że mnie nie zobaczy. Przyglądałem mu się przez moment.. Właśnie zadał się do wykonania pełnego obrotu i… uderzył całym swoim ciałem o parkiet. Podskoczyłem, a moje tętno razem ze mną. Lekko się ślizgając podbiegłem do niego i rzuciłem mu się z pomocą. Odepchnął mnie tylko i niezdarnie podniósł się. Stanął na nogi, wyprostował się i spojrzał na mnie z lekką pogardą.
- Dam sobie radę. – mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Wiem, ale… - widząc jego minę zamilkłem. – Przestraszyłem się… - dodałem już ciszej, ale usłyszał. Dostrzegłem jak jego mięśnie się rozprężają. Wypuścił ciężko powietrze z płuc i spuścił głowę. Uniósł lekko kąciki ust posyłając mi blady uśmiech.
- Nic mi nie jest. – dodał spokojniej. Podszedł do odtwarzacza CD i włączył piosenkę od początku zaczynając ponownie powtarzać układ. Odsunąłem się i nadal nie mogłem pojąć jak on to robi, że wciąż ma na to siłę. – Już dawno przekroczyłem granicę wytrzymałości swojego ciała. – odpowiedział jakby wiedząc, że dręczy mnie odpowiedź na to pytanie. Nie przestawał mnie zaskakiwać…
- Jak to… przekroczyłeś… granicę? – powtórzyłem niepewnie.
- Normalnie. – uciął, po czym zatrzymał się i wyłączył muzykę. Słaniał się na nogach, ale twardo trzymał się pionu. Sięgnął po butelkę z wodą i podszedł do mnie. Usiadł na podłodze i oparł plecami o lustra. Przysiadłem się do niego, ale usiadłem przodem, tak abym mógł na niego patrzeć. Wziął łyka napoju i zerknął na mnie. – Widzisz… każdy człowiek ma tak zwaną barierę, granicę. Jego ciało składa się z wielu czynników. Ale jednym z ważniejszych jest wytrzymałość. Do pewnego stopnia każdy jest w stanie funkcjonować bez większego odpoczynku. Ale przyjdzie taki moment, kiedy ciało człowieka osiąga okres kryzysu i nie jest w stanie „grać w życie dalej”… Wtedy zazwyczaj pojawia się taki problem, jaki masz aktualnie Ty. – spojrzał na mnie i posłał mi krótki uśmiech. Ponownie spoważniał i mówił dalej. – Jednak to nie jest mur nie do przebicia. Można pokonać tą barierę, ale tylko wtedy, jeśli ma się odpowiednią motywację i jest się zdecydowanym i upartym, że chce się dalej walczyć. Trzeba mieć duże ambicje i potrafić się zaprzeć. Wiesz.. „Po trupach do Celu” – zacytował. Byłem oszołomiony. Mówił to z taką lekkością i naturalnością, jakby katowanie swojego ciała nie robiło dla niego większej różnicy… - Wiem, co się z Tobą dzieję. Widzę to.. – dodał.
- T-to widać? – wystraszyłem się, gdyż pierwsze, co przyszło mi do głowy było to, iż trener też to widział i uzna, że się nie nadaję…
- Nie. – odparł z uśmiechem na twarzy. – Po prostu… to tylko ja. Widzę takie rzeczy, sam to kiedyś przechodziłem. – Jongin i kryzys? Nie mogłem tego przyswoić do wiadomości. Był najsilniejszą osobą, jaką znałem. I nie chodziło mi o siłę fizyczną. Miał rozbudowany umysł i siłę wyobraźni. Nikt nie miał w sobie tyle samozaparcia i tak wygórowanych celów i ambicji, co on. – Dlaczego mi się tak przyglądasz? – roześmiał się. – Tak. Wyobraź sobie, że ja także jestem człowiekiem, też miewam chwile słabości.
- Nie widać tego po Tobie.. – wydukałem.
- Ach, to także wiem. Bawię się w poskramianie siebie już od kilku lat, zdążyłem zapanować nad pokazywaniem swoich prawdziwych emocji tak samo jak funkcjonowanie mojego ciała. Wystarczyło, że się przełamałem raz, drugi, trzeci. Potem samo już tak wyszło… - podrapał się w tył głowy.
- Rozumiem… - spojrzałem na zegar ścienny. – Jest naprawdę późno… Nie powinieneś iść już spać? Musisz odpocząć, jutro mamy wcześnie trening… - roześmiał się. Powiedziałem coś śmiesznego?
- Hyung.. Czy Ty mnie w ogóle słuchałeś? – spytał i podniósł się z parkietu. – Mnie nic nie będzie, martw się o siebie. Wyglądasz jak cień... Powinieneś odpocząć, dobranoc. – ukłonił mi się lekko i zostawił mnie samego na pustej salce. Siedziałem tak jeszcze przez dłuższą chwilę i mrugałem nerwowo. Podniosłem się w końcu i wróciłem do swojego pokoju.
Tej nocy nie zmrużyłem oka. Miałem odpocząć, a tymczasem nie mogłem zasnąć. Sen nie miał zamiaru się pojawić nawet na moment. Leżałem, gapiłem się tępo w sufit i analizowałem wszystko to, co powiedział mi dzisiaj Jongin. Jakoś nad ranem, poczułem dziwną siłę i chęć walki. Nie pojmowałem tego, ale kiedy słońce wschodziło, ja zasnąłem na godzinę, bo później obudził mnie szturchający moje obolałe ramię Suho.
- No wstawaj wreszcie! – krzyknął. – Jeśli się nie ogarniesz w przeciągu pięciu minut, to spóźnimy się na trening! – no pięknie. Zwlokłem się niechętnie z łóżka i skierowałem swoje kroki do łazienki. Miałem sine wory pod oczami, które z powodu braku snu kleiły się do siebie. Obmyłem twarz zimną wodą, co pozwoliło mi się nieco rozbudzić. Wyszliśmy z pokoju i na ostatnią chwilę weszliśmy na salkę. Rozejrzałem się. Byli już wszyscy, a co w sumie nie powinno mnie zaskoczyć, Jongin był już spocony. Grzywka znowu kleiła mu się do czoła, a jego oddech był niemiarowy i przyspieszony. No tak, ten już miał od rana swój własny trening. Kiedy on się w ogóle wysypia? Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Brunet uśmiechnął się do mnie i pomachał na powitanie.
Dzisiejszy trening był nieco lżejszy i nie wiem czy dlatego szło mi nieco lepiej, czy też z innego powodu. A w nocy znów zajrzałem do salki, gdzie ćwiczył Jongin. Zignorował moją obecność i tańczył dalej. Przy obrocie ponownie się przewrócił, a ja znów chciałem rzucić mu się na ratunek, lecz przed oczami stanął mi obraz wczorajszej sceny i zrezygnowałem. Chłopak podniósł się i cofając piosenkę do początku próbował ponownie. Przewrócił się jeszcze dwa razy, co wywołało u niego złe samopoczucie. Zatrzymał muzykę i licząc pod nosem powtarzał obrót. Przewrócił się jeszcze kilka razy, przeklinając pod nosem, aż w końcu obrócił się bez najmniejszego problemu. Zatrzepotałem z niedowierzaniem rzęsami. Udało mu się! – krzyknąłem w duchu. Niesamowite. Zrobił to ponownie, a gdy mu wyszło, włączył piosenkę i mógł już bez problemu wykonać całą choreografię.
Nie mogłem wyjść z podziwu, jak on to robił. Skąd czerpał taki ogrom energii i siły, by móc po tylu upadkach wciąż wstawać i próbować do skutku. Ja poddałbym się już po pierwszym…
Zatrzymał się. Oparł ręce na udach i pochylając się do przodu łapał oddech. Rzucił się na parkiet, położył na plecach i zaczął się głośno śmiać. Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłem szalony błysk.
- Widziałeś to?! – krzyknął radośnie. – Zrobiłem to! Zrobiłem! – powtórzył i ponownie się roześmiał.

*

Od tamtej nocy minęły trzy dni. Przez te trzy dni, docierało do mnie to, co mi powiedział i wiele różnych aspektów. Miedzy innymi pojąłem to, że od tamtej rozmowy coś się we mnie zmieniło. Trudniej mi było zrezygnować, gdy coś mi nie wychodziło. Dopiero teraz pojąłem, że znalazłem swój napęd. Swoją motywację i cel. Wyparowałem z pokoju jak oparzony strasząc przy tym Junmyeona, który coś za mną krzyczał, ale nie skupiłem się na jego słowach. Energicznie zapukałem do drzwi i nie czekając na odpowiedź wparowałem do środka. I od razu zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu szukając drugiego łóżka, jednak wciąż widziałem tylko łóżko na którym siedział Luhan.
- Co jest? – spytał, a gdy nie otrzymał odpowiedzi uśmiechnął się i dodał. - Jongin śpi. – wskazał palcem gdzieś za mnie. Obejrzałem się i dopiero wtedy zobaczyłem stojące w kącie, za otwartymi drzwiami łóżko. Jongin spał pod samą ścianą, plecami opierając się o nią. Oddychał spokojnie, lewą rękę trzymał na poduszce, a prawa zwisała mu lekko z łóżka. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niego. Pochyliłem się i okryłem go kołdrą, która się z niego zsunęła. Wstałem i spojrzałem na Luhana.
- Powiedzieć mu, że byłeś? – spytał.
- Nie, nie. Przyjdę później. – odparłem i zniknąłem za drzwiami. Zdążyłem ujść kilka kroków, gdy usłyszałem za sobą znajome, zaspane… „Hyung!”
- Luhan Cię obudził? – spytałem gotów skarcić blondyna za tę niecną czynność.
- Nie, nie. – zaprzeczył. – Obudziłem się zaraz po Twoim wyjściu, więc powiedział mi, że byłeś. Coś się stało? – spytał.
- Em… - zaciąłem się. Jeszcze chwilę temu byłem gotów mu to powiedzieć. Ale teraz zacząłem się wahać. – No bo… - widząc moje zachowanie pokręcił głową, złapał za nadgarstek i pociągnął w stronę windy. Po chwili byliśmy już na dachu. Usiadł i poklepał miejsce obok siebie, więc usiadłem.
- O co chodzi? – spytał i spojrzał w niebo mrużąc przy tym oczy. – Wiem, że coś się stało, a przede mną tego nie ukryjesz. – zaśmiał się. – Więc?
- Chcę… - zaczął, ale wstrzymałem  oddech i zacząłem analizować w głowie to, co chcę mu powiedzieć.
- Aish! No wyduś to wreszcie! – ponaglał.
- Pomóż mi. – wydukałem w końcu. Spojrzał na mnie pytająco.
- W czym? – spytał i skrzyżował ręce na piersi. Zawahałem się. Ale nie! Teraz albo nigdy!
- W przełamaniu bariery.
- Wiesz, że to nie będzie takie proste? – wstał, włożył ręce do kieszeni i spojrzał gdzieś w dal lekko mrużąc oczy. Również wstałem i stanąłem przodem do niego, wpatrując się w niego jak w bóstwo. Złapałem go za rękaw bluzy i ścisnąłem na nim mocno palce.
- Wiem. – uciąłem. – Ale mam Ciebie. Z Tobą mogę wszystko. – spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem.
- Myślisz, że ja Ci wystarczam? – przez moment analizowałem to pytanie, by dopiero po chwili móc dać na nie dobrą odpowiedź.
- Dużo myślałem o tym, co mi powiedziałeś wtedy w nocy. Nie mogłem od tamtego czasu spokojnie spać. Od tamtej nocy zacząłem też inaczej się zachowywać. Im częściej widziałem Cię jak ciężko pracujesz, ile masz w sobie siły i energii niewiadomego pochodzenia i jak uparcie dążysz do wyznaczonego celu łamiąc wszelkie prawa ludzkiego ciała.. Powoli docierało do mnie, że jesteś moim… jak to sam powiedziałeś.. kołem napędowym. Zrozumiałem, że dzięki Tobie mogę wszystko.– wziąłem głęboki oddech. - Dlatego też proszę Cię, o pomoc.
Odwrócił wzrok i znów spojrzał w niebo. Wziął głęboki wdech i dopiero po chwili wypuścił powoli powietrze z płuc. Stanął do mnie przodem, skrzyżował ręce na piersi i spojrzał mi prosto w oczy.
- Daj z siebie wszystko. – szepnął z uśmiechem i ruszył w stronę drzwi. – Dzisiaj o dwudziestej trzeciej! – rzucił na odchodne i zniknął za drzwiami.

*

Po tej rozmowie już nigdy nie dałem za wygraną. Robiłem wszystko, aby pokonywać każdą przeszkodę, jaka stawała mi na drodze. Stawiałem jej czoła i przeważnie ją pokonywałem. Już nigdy nie pozwoliłem sobie na zrezygnowanie z walki, z wyznaczonego celu. Zacząłem stawiać sobie wygórowane poprzeczki i nawet nie wiem kiedy, zacząłem dobijać do swego tak, jak on. Bo… Dzięki niemu, naprawdę mogłem wszystko.

8 komentarzy:

  1. dobre opowiadanie, fajnie się czyta ^-^ widać że masz do tego talent ;3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie przeczytać coś tak pozytywnego z rana! Super oneshot. Na początku spodziewałam się raczej, że coś się stanie i Jongin trafi do szpitala czy coś, a tu jednak hepi end. Zazdroszczę tylko tej wiary w siebie i braku lenistwa :3 Ta historia totalnie mnie wciągnęła! No i widać, że dobrze piszesz :D
    Hwaiting!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że Ci się spodobało. ^^ jakby miała powstać druga część.... byłabyś za ? ^^
      - Noise.

      Usuń
  3. Wróciłam ze szkoły i od razu zabrałam się za czytanie - efekt? Siedziałam z otwartymi ustami przez kilka minut zastanawiając się, skąd bierzesz na to wszystko pomysły. Kiedy mi napisałaś, że to nie NC-17 uznałam, że to nie KaiSoo, ale teraz, po przeczytaniu tego dochodzę do wniosku, że prawdziwy artysta napisze dobre opowiadanie bez zbędnych scen erotycznych i wulgaryzmów.
    I cieszy mnie fakt, że jesteś dumna z tego one shota, bo masz z czego. Taka niby banalna historia, ale tak bardzo motywująca do osiągania obranych przez siebie celów.
    Tyle pozytywnych uczuć się we mnie namnożyło, że już całkowicie nie wiem, co mogłabym ci tu jeszcze napisać... Wiesz, skoro napisałaś o tym, że warto uwierzyć w swoje możliwości, to uwierz w swoje, i pisz więcej. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. <33333333333 Genialne. Kaisoo w najlepszym wydaniu <3 Uwielbiam czytać takie opowiadania, które mnie wciągają ; - ; a to sama wiesz, jak na mnie oddziałuje TT. Naprawdę ślicznie napisane... wana nie wybiera, mówiłam♥ a ja doczekałam się wreszcie tego dzieła <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Po przeczytaniu tego naszła mnie dzika ochota żeby posprzątać pokój ale się poddałam XD Ale myślę że jak przeczytam to 3-4 razy to się w końcu ruszę ;* Zajebisty oneshot, szkoda tylko że mało kaisoo ale i tak pięknie. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. 23 yr old Sales Representative Eleen Nye, hailing from Thorold enjoys watching movies like Major League and Geocaching. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Ferrari 330 TRI/LM Spider. wiecej porad tutaj

    OdpowiedzUsuń

http://www.youtube.com/watch?v=tFznEHAEPCg&feature=youtu.be